W końcu nadszedł wyczekiwany przez Kirę
weekend. Od trzech tygodni nie rozglądała się po domu z jednego prostego powodu
– jej ojca. Tego dnia miała okazję to zmienić. Gdyby Orion nie był na jakimś
tam ważnym spotkaniu, zlocie czy licho tam wiedziało, czym dokładnie,
dziewczyna w dalszym ciągu siedziałaby w pokoju. Teraz miała dom wyłącznie dla
siebie, nie licząc pracowników. Susan oraz Oliver pojechali razem z
Ravencrestem. Nie było ich cały błogosławiony weekend! Orion bardzo niechętnie
zostawił nastolatkę w posiadłości bez jego nadzoru, jednakże spotkanie okazało
się na tyle ważne, iż musiał to zrobić. Kira wychodząc z pokoju na korytarz,
przez który zwykle tylko przemykała, w końcu poczuła się normalnie. Nie ciążyło
za nią fatum ojca. Gdy przyjechała tam w pierwszy dzień, widziała tylko mniej
więcej, gdzie znajdowały się najważniejsze miejsca w domu. Górne piętro okazało
się dość zamkniętą przestrzenią w porównaniu do parteru. Większość sypialni
znajdowała się na tyłach domu. Korytarz był dobrze oświetlony dzięki dużym
oknom, które zajmowały jedną ścianę. Hol przyozdobiono obrazami oraz roślinami.
Można było przysiąść na jednej z trzech kozetek znajdujących się w
pomieszczeniu.
Łazienka znajdująca się między pokojami,
okazała się o wiele większa od tej, której wejście mieściło się w pokoju Kiry.
Urządzono ją w odcieniach brązów i beżów, posiadała rustykalne zdobienia. Uwagę
przykuwała wielka wanna, mogąca zmieścić trzy dorosłe osoby. Na parterze, tuż
przy schodach znajdowała się biblioteka. Kira jedno musiała przyznać ojcu –
była wspaniała – choć równie dobrze
księgozbiór mógł należeć do Susan, lecz ta nie wydawała się dziewczynie molem
książkowym. Przy drzwiach wejściowych, zaraz przy bibliotece znajdował się
kolejny wykusz. Kanapa stała pod oknem, naprzeciw niej znajdował się stolik
oraz cholernie wygodny fotel.
Hol prowadził do otwartego salonu z
widokiem na oranżerię. Ogród zimowy posiadał dwa wejścia –
jedno
prowadziło do jadalni. Tuż przy kuchni znajdowała się spiżarnia i kolejna
pokaźnych rozmiarów łazienka. Z drugiej strony willi, obok schodów mieściły się
dwuskrzydłowe mahoniowe drzwi. Były chyba najpiękniejszą rzeczą w tym domu.
Ktoś spędził mnóstwo czasu nad rytem. Przy framugach przeplatały się gałęzie
drzewa, które stanowiło centrum portalu, tworzyło ramę, gdzie widniały dwa
symbole. Na prawym skrzydle wyryto dwie obręcze, jedna mniejsza od drugiej. W
ich środku znajdowała się dziwna tarcza – kolejne okręgi złączone łukami Z
trzech strzały wychodziły na zewnątrz, a na lewym trzy trójkąty. Dwa w
identycznej konfiguracji co obręcze, zaś trzecie było odwrócone oraz mniejsze i
zaczynało się przy wierzchołku pozostałych dwóch. Całość dopełniał sierp
księżyca.
Im Kira dłużej przyglądała się wzorom, tym
bardziej odnosiła wrażenie, iż już je widziała. Nie mogła sobie tylko
przypomnieć: gdzie i kiedy. Za drzwiami znajdował się gabinet Oriona. Z natury
Kira była bardzo ciekawskim stworzeniem, dlatego jej ręka złapała za klamkę i
pociągnęła w dół. Dziewczyna czuła rozczarowanie i ulgę zarazem. Był zamknięty.
Tuż przy gabinecie znajdowała się kolejna łazienka, ale rozmiarami zbliżona do
tej, którą osiemnastolatka miała u siebie w pokoju.
Do pokoju wróciła tylko na chwilę,
następnie wzięła laptopa, którego bardzo niechętnie przyjęła od ojca. Przekonał
ją jedynie dzięki możliwości kontaktowania się z mamą. W Naais został jej
komputer stacjonarny, z którego Lya mogła korzystać. Usiadła w ogrodzie – był niczym
labirynt, toteż dziewczyna czasami się tam ukrywała. Liczne ścieżki, znaczna
część z nich osłonięta przez wisterie – tu człowiek mógł poczuć się jak w raju.
Feeria barw i zapachów, które świetnie ze sobą współgrały, tworzyły właśnie
taki mały cud. Dziewczyna położyła się na żywozielonej trawie. Poprzedniego
dnia nie zdążyła porozmawiać z mamą, ponieważ ta szła do pracy. Odpaliła
komunikator, mając świadomość, że matka pewnie już czekała na rozmowę.
Po rozmowie z mamą poczuła się
zrelaksowana. Po raz pierwszy od tygodni. Mogła w końcu powiedzieć, co chciała,
nie czując się otoczoną. Prawda była taka, iż nawet w pokoju nie czuła
prywatności. Nie zadomowiła się, nie czuła domowego ciepła, choć czasami miała
wrażenie, że Susan pragnęła się jej przypodobać. Nie wiedziała, skąd wzięło się
to wrażenie i dlaczego kobieta niby miałaby to robić. Przecież była żoną
Oriona. No właśnie, Orion, Lya powiedziała córce, żeby nie żywiła urazy do
ojca, zostawił je, ponieważ musiał. Tylko, że dziewczyna kompletnie nie
potrafiła zrozumieć matki. Ona nie miała do niego ani pretensji, ani żalu.
Dlaczego skoro złamał Lyi serce, nie mówiąc o jej własnym? Gdzieś głęboko w
sobie nastolatka pielęgnowała urazę do ojca. Gdy była mała, czekała na jego
powrót. Z czasem smutek i tęsknota przemieniały się w złość. Nie miała żalu do
ojca, właściwie nic do niego nie miała, ani uczuć, ani szacunku, kompletnie
nic. Przynajmniej tak było do momentu, kiedy nie przyleciała tutaj. Spotkanie z
nim otworzyło starą ranę, ale Kira nie była już tą dziewczynką, czekającą na
powrót. Nie, teraz była prawie dorosłą kobietą, która szczerze go nienawidziła.
Myślenie o Orionie znów napięło całe ciało dziewczyny. Musiała się gdzieś wybrać, pozbyć zbędnych myśli. Spakowała do kostki dwie butelki wody, batona, kanapkę oraz bluzę. Zmieniła ubranie na bardziej terenowe – powycierane stare jeansy i koszulkę Ramonsów – codzienne trampki odstawiła pod ścianę i założyła glany, kochała te buty, ale tamtejsze temperatury nie pozwalały na ich częste noszenie.
Myślenie o Orionie znów napięło całe ciało dziewczyny. Musiała się gdzieś wybrać, pozbyć zbędnych myśli. Spakowała do kostki dwie butelki wody, batona, kanapkę oraz bluzę. Zmieniła ubranie na bardziej terenowe – powycierane stare jeansy i koszulkę Ramonsów – codzienne trampki odstawiła pod ścianę i założyła glany, kochała te buty, ale tamtejsze temperatury nie pozwalały na ich częste noszenie.
Las był ogromną połacią zieleni. Słońce
przedzierało się przez wysokie korony drzew, tworząc świetlne słupy. Runo
porastały najróżniejsze trawy, niskie krzewy, mchy oraz porosty. Piękny, przemknęło Kirze przez myśl.
Szła spokojnie przez gęstwiny, nie wiedząc, jak dawno temu wyszła z domu. Nie
było to istotne. Stanęła przy krawędzi kamiennej skarpy. Na dole płynął
nieskazitelnie czysty potok górski. Postanowiła zejść i odpocząć chwilę nad
jego brzegiem. Ptaki pieściły słuch Kiry swym śpiewem. Odpoczęła, zjadła i
ruszyła dalej. Nie obrała konkretnego kierunku, nogi same ją prowadziły. Weszła
do gęstszej części lasu, słońce już tak dobrze nie oświetlało runa, jednak w
dalszym ciągu było widno. Szła oczarowana urokiem tego bezkresu zieleni.
Kątem oka dziewczyna zauważyła mocno
oświetloną część. Szła ku niej. Zrobiła kilka kroków i poczuła, jakby aura
miejsca zmieniła się. Im dalej szła, tym bardziej odczuwała dziwny, ale
przyjemny nacisk na jej intuicję. To, co ją otaczało, było niezwykłe. Wyszła za
linię drzew i oniemiała. W całym swoim życiu nie widziała czegoś tak
niezwykłego. W samym centrum polany stał olbrzymi dąb porośnięty mchem, którego
korzenie tworzyły najróżniejsze formy. Drzewo otoczone było przez niewielkie
jezioro. Słońce wydawało się mieć pieczę nad tym miejscem niezwykle
nasłonecznionym miejscem, choć upał tam nie docierał. Dobre fluidy, które Kira
poczuła, płynęły właśnie stąd. Polana miała w sobie coś, czego nastolatka nie
umiała nawet nazwać. Jakby magię.
Czuła się tam tak wspaniale… Jej umysł był niczym niezmącony.
Drzewo przykuwało uwagę jej oczu do
chwili, gdy usłyszała warkot. Niecałe dwieście metrów przed nią stały nisko
opuszczone na łapach dwa wilki. Jeden z nich miał całkowicie szare umaszczenie,
drugi również tego samego koloru tylko z dodatkiem czarnego. Były wielkie, dużo
większe niż powinny. Łypały na nią groźnie. Były gotowe do ataku. Adrenalina
podskoczyła nastolatce od razu. Ostrożnie, z nożem na gardle cofała się. W
chwili, gdy drzewa zaczęły ją osłaniać, puściła się biegiem. Usłyszała za sobą
spokojne wycie jednego z nich. Serce pompowało jej hektolitry krwi na minutę, w
uszach szumiało, a nogi nabierały coraz większego rozpędu. Dzięki adrenalinie
udało jej się przebiec większość drogi do posiadłości. Na szczęście wilki jej
nie goniły, za co dziękowała szczerze opatrzności. W momencie wyjścia z lasu
epinefryna opadła. Nogi miała niczym z waty, cała drżała.
***
***
Do przestronnego gabinetu wszedł
długowłosy przystojny blondyn z brodą. W środku przebywali dwaj dorośli
mężczyźni. Od jednego biła silna aura przywódcy. Ich wzrok od razu spoczął na
blondynie. Młodszy z szacunkiem skinął prawie niezauważalnie głową.
– Mieliśmy wtargnięcie. – Jego głos był niski z domieszką chrypki. Obaj mężczyźni zmrużyli oczy. Kto był, aż takim idiotą, by nie bać się wkroczyć na ich terytorium? Czyżby znów czarodzieje?
– Mieliśmy wtargnięcie. – Jego głos był niski z domieszką chrypki. Obaj mężczyźni zmrużyli oczy. Kto był, aż takim idiotą, by nie bać się wkroczyć na ich terytorium? Czyżby znów czarodzieje?
– Gdzie?
– zapytał ze spokojem mężczyzna, od którego
biła aura.
– Wielki dąb. – W pokoju rozległ się warkot.
– Strażnicy? – Pytanie padło od drugiego mężczyzny. Blondyn od razu wiedział, o co mu chodziło.
– Nie mogli zidentyfikować zapachu. To nie był zapach naszych sąsiadów. – Ostatnie słowo powiedział z kpiną. – Poza tym była to młoda dziewczyna, strażnicy nie byli w stanie dokładnie określić, kim jest. Gdy ich zobaczyła, od razu uciekła, więc myślę, że to tylko ludzka nastolatka.
– Wielki dąb. – W pokoju rozległ się warkot.
– Strażnicy? – Pytanie padło od drugiego mężczyzny. Blondyn od razu wiedział, o co mu chodziło.
– Nie mogli zidentyfikować zapachu. To nie był zapach naszych sąsiadów. – Ostatnie słowo powiedział z kpiną. – Poza tym była to młoda dziewczyna, strażnicy nie byli w stanie dokładnie określić, kim jest. Gdy ich zobaczyła, od razu uciekła, więc myślę, że to tylko ludzka nastolatka.
–
Dziękuję, synu. Nawet, jeżeli to tylko człowiek, to i tak poszła o wiele za
daleko. – Pierwszy mężczyzna powiedział znacząco. – Strażnicy nie dopełnili
swoich obowiązków. – Blondyn kiwnął głową,
wyszedł z gabinetu swego ojca.
***
Weekend przesiedziała w domu. Nie mogła przestać myśleć o cudownej polanie i wilkach. Ciągnęło ją do tego miejsca. Nie wiedziała czemu, lecz obawa przed ponownym spotkaniem drapieżników wystarczająco ją zniechęcała do pójścia na polanę.
- Relow... Kira Relow. – Ktoś nawoływał ją i dopiero spostrzegła, że to nauczyciel. Jęknęła. – Miło, że powróciłaś do nas. – Obecni w sali zaśmiali się na to stwierdzenie. Ledwo powstrzymała ponowne jęknięcie. Nie miała chęci siedzieć na tej wybitnie nudnej lekcji
***
Weekend przesiedziała w domu. Nie mogła przestać myśleć o cudownej polanie i wilkach. Ciągnęło ją do tego miejsca. Nie wiedziała czemu, lecz obawa przed ponownym spotkaniem drapieżników wystarczająco ją zniechęcała do pójścia na polanę.
- Relow... Kira Relow. – Ktoś nawoływał ją i dopiero spostrzegła, że to nauczyciel. Jęknęła. – Miło, że powróciłaś do nas. – Obecni w sali zaśmiali się na to stwierdzenie. Ledwo powstrzymała ponowne jęknięcie. Nie miała chęci siedzieć na tej wybitnie nudnej lekcji
Zadzwonił
dzwonek, a upragniona przez Kirę przerwa w końcu nadeszła. Tego dnia znów nic
nie zjadła na śniadanie, ponieważ jaśnie
szanowny ojciec musiał głosić swoje wywody na jej temat. Na stołówce wzięła
sobie mus jabłkowy oraz sałatkę grecką. Przynajmniej w szkole karmili naprawdę dobrze.
Wyszła na dziedziniec, by zjeść. Przerwa była długa, dlatego spokojnie mogła
delektować się kwaskowym musem. Siedziała na niskim murze ganku przodem do
ściany, więc światło słonecznie uparcie nie próbowało podrażnić jej oczu.
Wkładała sobie łyżkę pełną musu do ust, gdy nagle została czymś uderzona.
Znowu! Ubrudziła twarz i ubranie musem z jabłka. Zaklęła cicho. Odliczyła do
trzech, po czym się odwróciła. Mogła się tego spodziewać. Ten typ ewidentnie
specjalnie ją drażnił. Nie mógł dać jej spokoju, którego tak pragnęła? Nie.
Oczywiście, że nie! Zawsze, gdy jakimś cudem coś się Kirze przytrafiało, on
miał z tym coś wspólnego. Zadziwiające, w złym tego słowa znaczeniu. Miała
pecha. Pomijając fakt, iż mieli tego samego opiekuna, to jeszcze musiała go
znosić na angielskim i wf-ie. Szczerze nie znosiła Roya Huntera, od kiedy na
nią wpadł. Choć musiała uczciwe przed sobą przyznać, że miał w sobie iście
zwierzęcy magnetyzm. I ten magnetyzm właśnie się za nim ciągnął w postaci
trzech, najbardziej nieznośnych dziewuch, jakie Kira kiedykolwiek poznała.
Spojrzała na to, czym dostała – piłka do gry w
piłkę nożną.
– Cześć, antyspołeczna. Mogłabyś oddać mi piłkę? – Uśmiechnął się sardonicznie. O tak, chętnie mu ją odda. Zeskoczyła z murku, uważnie popatrzyła najpierw na nią, a potem na Roya. Wzięła zamach, kopnęła. Miała bardzo dużo siły w nogach i precyzję, dzięki której piłka leciała wprost na twarz Huntera. Uśmiechnęła się wrednie, ale zadowolenie szybko zniknęło z jej twarzy. Złapał tę pieprzoną piłkę! Była tuż przy jego nosie. Jak? Jak?! Uśmiechnął się do niej zwycięsko, przez co o mało nie trafił ją szlag. Trzy trzpiotki tylko pusto się zaśmiały.
– Dzięki. – Odszedł wraz ze swym haremem.
– Cześć, antyspołeczna. Mogłabyś oddać mi piłkę? – Uśmiechnął się sardonicznie. O tak, chętnie mu ją odda. Zeskoczyła z murku, uważnie popatrzyła najpierw na nią, a potem na Roya. Wzięła zamach, kopnęła. Miała bardzo dużo siły w nogach i precyzję, dzięki której piłka leciała wprost na twarz Huntera. Uśmiechnęła się wrednie, ale zadowolenie szybko zniknęło z jej twarzy. Złapał tę pieprzoną piłkę! Była tuż przy jego nosie. Jak? Jak?! Uśmiechnął się do niej zwycięsko, przez co o mało nie trafił ją szlag. Trzy trzpiotki tylko pusto się zaśmiały.
– Dzięki. – Odszedł wraz ze swym haremem.
Czy los naprawdę musiał ją tak
pokarać? Nie była niewiniątkiem, ale nigdy nie zrobiła komuś krzywdy, chyba że
na to zasługiwał – jak Natan przez, którego
teraz się tam znalazła. Już dawno przestała próbować się tłumaczyć. I tak nikt
nie chciał słuchać... Przyjmowała kary z honorem, chociaż to nie ona powinna je
dostawać. Przynajmniej czysto teoretycznie, ponieważ w praktyce jej ręce często
raniły. Niejednokrotnie zastanawiała się nad tym, czemu jej ręce raz potrafią
być delikatne szczególnie w przypadku gry na skrzypcach, by później móc komuś
mocno zasadzić. Po bijatykach powinna nie być w stanie grać, powinna dbać o
dłonie, ale jakoś nigdy nic im się nie stało.
Rozbrzmiał dźwięk zwiastujący koniec
przerwy. Jęknęła. Tę lekcje miała z sadystą, tak Kira nazywała swojego
nauczyciela wf-u. Nigdy nie skarżyła się na wysiłek, ale pan Johanson uwielbiał
znęcać się nad kilkoma uczniami. Kira była jedną z nich. Musiała się przebrać i
pozbyć resztek musu. Wyszła z szatni przebrana i spóźniona. Zajęcia mieli na
boisku, dlatego siłą rzeczy musiała przejść korytarz, gdzie wpadła na nią
czarnowłosa dziewczyna. Jest niewidzialna czy jak, że każdy na nią wpada?
– O cholera! Przepraszam. Nic Ci nie jest? – Spoglądała na Kirę ze zmartwieniem w oczach.
– Powiedzmy, że się przyzwyczaiłam – mruknęła Kira. Osiemnastolatka przyglądała się dziewczynie. Nie widziała jej jeszcze w szkole. Kolejna nowa osoba? Jej tęczówki były koloru czarnego, przez co nie było widać źrenic. Trochę przerażające. Była od niej wyższa i chudsza, dość przeciętna, ale uroda zdradzała stepowe korzenie. Bordowa szminka podkreślała usta. Po wyglądzie można było wywnioskować, że to gotka. Gdy Kira oceniała nieznajomą, ta robiła dokładnie to samo. Miały inne gusta, ale wystarczająco zbliżone do siebie.
– Nowa jesteś? – zapytała automatycznie czarnooka. – Nie widziałam cię wcześniej. Musisz być nowa, od razu widać takich jak ty.
– Jak ja? – spytała powątpiewająco, unosząc brwi.
– No wiesz styl bycia od razu widać. Nie jesteś grzeczną dziewczynką, co podkreślasz ubraniem. Słuchasz punku, co nie? The Unseen, fajna kapela. – Dobra... Ta dziewczyna zaczęła Kirę powoli przerażać. Chciała już coś powiedzieć, gdy znów usłyszała chrapliwy i jednocześnie skrzeczący głos, który o dziwo brzmiał ładnie. – Jestem Vera Gavel. A ty? Lekcja z Johansonem, czyli jesteś na mnie skazana. – Zaczęła się cicho śmiać.
– Kira Relow. – Vera wydawała się niezwykła, choć to słowo nie określało jej trafnie. Kira zwyczajnie nie wiedziała, jak miała na nią reagować. Obie weszły na boisko i od razu usłyszały gwizdek.
– O cholera! Przepraszam. Nic Ci nie jest? – Spoglądała na Kirę ze zmartwieniem w oczach.
– Powiedzmy, że się przyzwyczaiłam – mruknęła Kira. Osiemnastolatka przyglądała się dziewczynie. Nie widziała jej jeszcze w szkole. Kolejna nowa osoba? Jej tęczówki były koloru czarnego, przez co nie było widać źrenic. Trochę przerażające. Była od niej wyższa i chudsza, dość przeciętna, ale uroda zdradzała stepowe korzenie. Bordowa szminka podkreślała usta. Po wyglądzie można było wywnioskować, że to gotka. Gdy Kira oceniała nieznajomą, ta robiła dokładnie to samo. Miały inne gusta, ale wystarczająco zbliżone do siebie.
– Nowa jesteś? – zapytała automatycznie czarnooka. – Nie widziałam cię wcześniej. Musisz być nowa, od razu widać takich jak ty.
– Jak ja? – spytała powątpiewająco, unosząc brwi.
– No wiesz styl bycia od razu widać. Nie jesteś grzeczną dziewczynką, co podkreślasz ubraniem. Słuchasz punku, co nie? The Unseen, fajna kapela. – Dobra... Ta dziewczyna zaczęła Kirę powoli przerażać. Chciała już coś powiedzieć, gdy znów usłyszała chrapliwy i jednocześnie skrzeczący głos, który o dziwo brzmiał ładnie. – Jestem Vera Gavel. A ty? Lekcja z Johansonem, czyli jesteś na mnie skazana. – Zaczęła się cicho śmiać.
– Kira Relow. – Vera wydawała się niezwykła, choć to słowo nie określało jej trafnie. Kira zwyczajnie nie wiedziała, jak miała na nią reagować. Obie weszły na boisko i od razu usłyszały gwizdek.
– Relow, okrążenia do końca lekcji, szybkim
truchtem. – Przysięgała sobie, że kiedyś
wetknie ten gwizdek Johansonowi tak głęboko w tyłek, że poczuje go w przełyku.
Vera krótko się zaśmiała tuż po tym, gdy Kira dokończyła swoją myśl. W myślach czyta czy co?, przemknęło Kirze przez myśl. Niechętnie zaczęła biegać. Niedaleko Roya
usłyszała rozmowę między nim a jego kolegą.
– Szajbuska wróciła. Zakład o to, ile potrwa, nim
znów ją zawiesza? – spytał szatyn.
Osiemnastolatka odruchowo spojrzała na Verę, ta pokazywała chłopakom fuckera i
serdecznie się przy tym uśmiechała. Gotka była zdecydowanie ciekawą osobą,
chociaż przerażającą. Cała lekcję czuła na sobie czyjś wzrok i była pewna, że
to Gavel na nią patrzyła. Wzrok Very nie był on natrętny, więc nic nie mówiła.
***
Ciekawa z niej osoba. Vera przyglądała się biegającej Kirze. Miała trochę pretensje do samej siebie. Nie chciała Nowej naruszyć prywatnej przestrzeni, jaką były myśli. Niestety nie zawsze nad tym panowała, więc przez to dowiedziała się kilku ciekawych rzeczy. Chociażby tego, iż nie znosiła Roya Huntera, uwielbiała punk rocka. Myśli czasem też miała niecenzuralne, czasem zwyczajnie sadystyczne zapędy, jak ten z gwizdkiem. Była zabawna i nawet o tym nie wiedziała. Z resztą czarnooka nie mogła jej powiedzieć, że trochę już o niej wiedziała. Od niej samej. Jakby to zabrzmiało? Hej, Nowa! Śmieszna jesteś, twoje myśli są niczym fontanna kawału. No dobrze może niekoniecznie jak fontanna, ale przecież ludzie nieraz są tacy zabawni. Musiała iść jeszcze do dyrektorki, żeby załatwić formalności związane z odwieszeniem. Często ją zawieszali, głównie z powodu jej niewyparzonego języka. Wielu obrażała, ale nie wiedziała czemu, skoro zawsze mówiła prawdę. Nie jej wina, iż potrafiła wedrzeć się do czyichś myśli, jeśli ta osoba się nie broniła. Vera zastanawiała się, dlaczego Kira tam trafiła. Nie weszła w jej wspomnienia, ale ten fragment widziała, ponieważ był przypisany do silnych uczuć. Zapałała sympatią do Kiry. Roztaczała wokół siebie aurę nieprzystępności. Będą się idealnie dopełniać.
***
Ciekawa z niej osoba. Vera przyglądała się biegającej Kirze. Miała trochę pretensje do samej siebie. Nie chciała Nowej naruszyć prywatnej przestrzeni, jaką były myśli. Niestety nie zawsze nad tym panowała, więc przez to dowiedziała się kilku ciekawych rzeczy. Chociażby tego, iż nie znosiła Roya Huntera, uwielbiała punk rocka. Myśli czasem też miała niecenzuralne, czasem zwyczajnie sadystyczne zapędy, jak ten z gwizdkiem. Była zabawna i nawet o tym nie wiedziała. Z resztą czarnooka nie mogła jej powiedzieć, że trochę już o niej wiedziała. Od niej samej. Jakby to zabrzmiało? Hej, Nowa! Śmieszna jesteś, twoje myśli są niczym fontanna kawału. No dobrze może niekoniecznie jak fontanna, ale przecież ludzie nieraz są tacy zabawni. Musiała iść jeszcze do dyrektorki, żeby załatwić formalności związane z odwieszeniem. Często ją zawieszali, głównie z powodu jej niewyparzonego języka. Wielu obrażała, ale nie wiedziała czemu, skoro zawsze mówiła prawdę. Nie jej wina, iż potrafiła wedrzeć się do czyichś myśli, jeśli ta osoba się nie broniła. Vera zastanawiała się, dlaczego Kira tam trafiła. Nie weszła w jej wspomnienia, ale ten fragment widziała, ponieważ był przypisany do silnych uczuć. Zapałała sympatią do Kiry. Roztaczała wokół siebie aurę nieprzystępności. Będą się idealnie dopełniać.
Oo już to uwielbiam :D
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem dlaczego.? Coś szczególnie przypadło do gustu.? ;)
UsuńCiekawy, niespodziewany temat. Magia, rodzice, sama postać Kiry, to najbardziej mnie przyciąga. Piszesz tak, że potrafisz zaciekawić czytelnika. Podoba mi się całokształt. Codziennie wchodzę, żeby sprawdzić czy dodałaś nowy rozdział. Weny życzę :D
UsuńDziękuję. Nowy rozdział już się pojawił ,więc możesz już śmiało go przeczytać. :)
UsuńPo wielu miesiącach, a właściwie to chyba ponad roku, wróciłam do czytania blogów i w zasadzie już podłamywałam się po paru poprzednich które znalazłam i nie były zbyt ciekawe, aż tu nagle trafiłam na Ciebie! :D
OdpowiedzUsuńLubię bohaterki z charakterkiem, to i mega polubiłam Kirę, a Vera też z marszu przypadła mi do gustu, szczera, charakterna, no i czyta w myślach... ;>
Ojca Kiry nienawidzę, z wiadomych powodów, za jej mamą jakoś też niezbyt przepadam, wydaje mi się taka nijaka...
A i Oliver jest zajebisty! Nie wiem czemu ale mega mi się spodobał xD
Pozdrawiam ciepluutko i mam nadzieję, że niebawem pojawi się nowy rozdział! ;*
http://wyjdzoknem.blogspot.com/
Dziękuję za słowa uznania. Cóż powiedzieć mogę na temat samych bohaterów by nie zdradzić za wiele. Lya może wydawać Ci się nijaka, ponieważ w zasadzie to postać bardzo epizodyczna. Niemniej jednak z dalszymi rozdziałami wiele się wydarzy i wyjaśni ,więc mam nadzieję ,że początkowe "negatywne" oceny co do bohaterów ulegną zmianie. Cieszę się ,że Oliver Ci się spodobał. Zapewniam ,iż namiesza jeszcze trochę w życiu nie tylko Kiry, ale w jaki sposób tego nie mogę zdradzić ;)
UsuńDodałam nowy rozdział ,więc zapraszam.